Dalej. Dasz radę. Poddanie się w tym momencie utwierdziłoby uznanie ciebie jako tchórza. Co ci szkodzi? To tylko jeden skok. Krok do przodu, a potem będzie z górki. Upadniesz, dostaniesz brawa. Przejdziesz dalej. Tylko tyle. Skacz! Po co zaprzątasz swoje myśli niepotrzebnym bałaganem złych wykreowanych przez podświadomość scenariuszy? Wyrzuć je z głowy, zrób to, potrafisz. Pokaż swoją siłę zamiast strachu. Po prostu skocz. Zrób salto i wyląduj na tym pieprzonym materacu. Jak się nie uda, to próbuj jeszcze raz. Musisz wygrać. Masz siłę, wykorzystaj ją.
-Nie, dzięki- podziękowałam bratu. Wyraz jego twarzy wyrażał zmieszanie, oczywiście nie spodziewał się odmowy. Zawsze robił mi śniadanie, a kiedy byliśmy mali nawet czesał moje włosy. Pomińmy fakt, że zamiast je rozczesywać wyglądałam jak po przejściu huraganu. Cóż, on do tej pory nie wie jaka jest różnica od szczotki do czesania włosów do szczotki od podkręcania ich.
-Spoko, to ja zaraz wracam- wymamrotał i już go nie było.
-Rydel, wiesz, że w piątek są moje urodziny- wyszczerzył ząbki Rocky- No i miło by było jakbyś się pojawiła na imprezie.
-Myślałam, że jako twoja siostra nie potrzebuję zaproszenia na taką uroczystość. Rossa bądź Rylanda też zapraszałeś w taki sposób, Rocky?- zagadnęłam uśmiechając się z wyższością.
-Nie- przyznał speszony.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, uwielbiałam ich wszystkich onieśmielać. To dawało mi większą przyjemność niż bita śmietana. Muszę wspomnieć o mojej miłości do bitej śmietany. Lubię jak rozpływa się po moich wargach, schładza je, sprawia mrowienie przyjemności. No dobra, jednak bita śmietana wygrywa w tej konkurencji.
-To dlaczego mnie zapraszasz?- kontynuowałam zawstydzanie brata.
-Z nimi mam lepsze kontakty odkąd opuściłaś R5.
-To, że opuściłam R5 nie znaczy, że opuściłam rodzinę. Kiedy wy to do cholery zrozumiecie?!- uniosłam się.
Wstałam z krzesła, nie miałam odwagi spojrzeć im w oczy. Po prostu wyszłam.
A mogłaś tego nie tracić. Wszystko byłoby takie jak dawniej gdybyś tylko została w tym cholernym zespole. Jesteś idiotką, wiedziałaś, że to was od siebie oddali. Mogłaś temu zapobiec, ale nie...Ty musiałaś wyjechać na koniec kraju za chłopakiem, który nawet na ciebie nie spojrzy. Ma cię gdzieś, tak jak rodzina. Schrzaniłaś to! Wiesz co miałabyś gdybyś nadal była w R5? Miłość, zrozumienie, wspomnienia, szczęście, zabawę. A teraz proszę, nie masz nic. I co? Nadal uważasz, że było warto?
Nie było. Dla najważniejszych osób jestem obcą dziewczyną.
A teraz przypomnij sobie jak podczas rodzinnych obiadów graliście w gry planszowe, wrzucaliście siebie nawzajem do basenu, rzucaliście słabe żarty, ale to nie miało znaczenia i tak każdy się z nich śmiał. No wspominaj jak skręciłaś kostkę, a wtedy każdy z chłopaków kłócił się który ma cię zanieść, aż w końcu wstałaś i o swoich siłach sama poszłaś do domu, bo oni pogrążeni w ostrej wymianie zdań nawet nie zauważyli twojej nieobecności. Śmiałaś się z tego jak Riker ochrzanił cię za nieumyślność.
Podczas wieczornej drzemki Rossa miałaś najlepszy ubaw. Bitą śmietaną ozdabiałaś twarz młodszego brata, tak żeby wyglądał jak prawdziwy mężczyzna z dorysowanymi wąsami. To i tak nie pobiło tego jak przefarbowałaś jego włosy na zielono i biedaczek musiał czekać miesiąc aż wrócą do poprzedniego koloru. Nosił beani, a gazety dociekały się czy tymczasem nie ogolił się na łyso.
A pamiętasz jak zrobiłaś Rocky'emu kucyka na czubku głowy, szybko zrobiłaś zdjęcie i opublikowałaś w necie? W zemście zamknął cię w garderobie, co nawet nie było zemstą. W końcu miałaś czas na policzenie wszystkich par butów.
Tak, kurwa, pamiętam.
CDN...
----------------------------------------------------------------
Łatwo mówić, pomyślałam. W świadomości to wszystko wydaje się takie banalne, rzeczywistość już jest pełna schodów. Kto mądry myślał, że akrobatyka jest taka prosta? Och, tak. Ja. Deska pod nogami gibie się od mojego ciężaru, dookoła wlepione tysiące spojrzeń z trybunów tylko pogarsza strach.
No dalej, przecież to takie łatwe.
Zamach rąk do tyłu, ugięcie kolan i skok. Robiłam to setki razy na próbach, udawało się. W tej chwili też tak będzie. Robię to. Biorę rozbieg, wybijam się, lecę. Nie ma odwrotu. Obejmuję kolana rękami, wykonuję przewrót. Czuję pod nogami miękką powierzchnię.
Wylądowałam.
Uniosłam głowę, mój słuch wypełniła fala wiwatów i oklasków. Rozciągnęłam usta w szerokim uśmiechu. Wyrzuciłam ręce do góry, jeden obrót wokół własnej osi, drugi, a teraz skłon.
Udało się. Tak miało być.
Poszukiwałam wzrokiem tej wyjątkowej osoby. Nie było go. Wargi ułożone jako uśmiech nie utrzymały fasonu. Powędrowały stopniowo w dół.
-Jeszcze raz gromkie brawa dla Rydel Lynch!- rozległ się męski głos w głośnikach.
Ponownie otrzymałam owacje. Ukłoniłam się i jak najszybciej pobiegłam za kulisy. Savannah zarzuciła ręce na moją szyję. Gratulowała mi występu, pierwszego na żywo. Niezbyt słuchałam słów wypowiadanych przez przyjaciółkę, moja uwaga skupiła się na czymś innym. Na kimś innym.
Jace, moja potajemna miłość przekroczyła próg szatni, żadną nowością nie była Debby przy boku bruneta. Teraz przynajmniej miałam świadomość z kim był zamiast wspierać jakąś naiwną blondynkę, chcącą mu zaimponować.
-Pieprzyć go, Dells. Pozwolisz aby zepsuł ci taki wieczór?
Obrzuciłam Sav niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
Cholerna miłość. Przyjaciółka miała rację, niechętnie musiałam jej ją przyznać.
-Wiesz co? Masz rację. Właśnie wykonałam skok z 50-ciu metrów nad ziemią, trzeba to uczcić!
*
W klubie zastałyśmy moich braci oraz przyjaciela. Na ich widok dobry humor powrócił. Pochwaliłam się występem, udawali, że cieszą się moim sukcesem. Niestety nie ze mną takie gry, a oni dobrze o tym wiedzą. Wciąż widoczny uraz na ich twarzach powodował ból. Odeszłam z zespołu, zraniłam ich, zawiodłam. Ta decyzja była największym błędem popełnionym w ciągu mojego dotychczasowego życia. Chciałam wrócić, naprawić błędy, nasze relacje, poczuć się szczęśliwa jeszcze raz. Za późno. Zaskoczyło mnie jak szybko na moje miejsce wskoczyła Rylee, dziewczyna Rossa. Ich opowieści o koncertach były dla mnie jak nóż w plecy. A myślałam, że już doszczętnie pokonało mnie usłyszenie na żywo "Love me like that" śpiewane z obcych ust. Włożyłam w tę piosenkę całe serce, moje uczucia, duszę. Dałam temu utworowi życie, a obecnie nie czerpię z tego takiej radości jak podczas występów.
-Rydel może coś do picia?- zaproponował Riker to takim głosem jakby dbanie o swoją młodszą siostrę było obowiązkiem, a nie miłością.
Nawet rozmowy odbywają się w sposób jakbyśmy nigdy przez 5 lat nie występowali razem na scenie, jakbyśmy nie byli rodzeństwem. Po prostu wydają się wymianami zdań między dopiero co poznanymi ludźmi.
W takich chwilach czujesz się jak nowo-narodzony człowiek. 20 lat twojego życia można spisać na straty. Bo lepiej traktować te przeżycia jak martwą historię, zamiast żywe wspomnienia. Wtedy mniej boli.-Nie, dzięki- podziękowałam bratu. Wyraz jego twarzy wyrażał zmieszanie, oczywiście nie spodziewał się odmowy. Zawsze robił mi śniadanie, a kiedy byliśmy mali nawet czesał moje włosy. Pomińmy fakt, że zamiast je rozczesywać wyglądałam jak po przejściu huraganu. Cóż, on do tej pory nie wie jaka jest różnica od szczotki do czesania włosów do szczotki od podkręcania ich.
-Spoko, to ja zaraz wracam- wymamrotał i już go nie było.
-Rydel, wiesz, że w piątek są moje urodziny- wyszczerzył ząbki Rocky- No i miło by było jakbyś się pojawiła na imprezie.
-Myślałam, że jako twoja siostra nie potrzebuję zaproszenia na taką uroczystość. Rossa bądź Rylanda też zapraszałeś w taki sposób, Rocky?- zagadnęłam uśmiechając się z wyższością.
-Nie- przyznał speszony.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, uwielbiałam ich wszystkich onieśmielać. To dawało mi większą przyjemność niż bita śmietana. Muszę wspomnieć o mojej miłości do bitej śmietany. Lubię jak rozpływa się po moich wargach, schładza je, sprawia mrowienie przyjemności. No dobra, jednak bita śmietana wygrywa w tej konkurencji.
-To dlaczego mnie zapraszasz?- kontynuowałam zawstydzanie brata.
-Z nimi mam lepsze kontakty odkąd opuściłaś R5.
-To, że opuściłam R5 nie znaczy, że opuściłam rodzinę. Kiedy wy to do cholery zrozumiecie?!- uniosłam się.
Wstałam z krzesła, nie miałam odwagi spojrzeć im w oczy. Po prostu wyszłam.
A mogłaś tego nie tracić. Wszystko byłoby takie jak dawniej gdybyś tylko została w tym cholernym zespole. Jesteś idiotką, wiedziałaś, że to was od siebie oddali. Mogłaś temu zapobiec, ale nie...Ty musiałaś wyjechać na koniec kraju za chłopakiem, który nawet na ciebie nie spojrzy. Ma cię gdzieś, tak jak rodzina. Schrzaniłaś to! Wiesz co miałabyś gdybyś nadal była w R5? Miłość, zrozumienie, wspomnienia, szczęście, zabawę. A teraz proszę, nie masz nic. I co? Nadal uważasz, że było warto?
Nie było. Dla najważniejszych osób jestem obcą dziewczyną.
A teraz przypomnij sobie jak podczas rodzinnych obiadów graliście w gry planszowe, wrzucaliście siebie nawzajem do basenu, rzucaliście słabe żarty, ale to nie miało znaczenia i tak każdy się z nich śmiał. No wspominaj jak skręciłaś kostkę, a wtedy każdy z chłopaków kłócił się który ma cię zanieść, aż w końcu wstałaś i o swoich siłach sama poszłaś do domu, bo oni pogrążeni w ostrej wymianie zdań nawet nie zauważyli twojej nieobecności. Śmiałaś się z tego jak Riker ochrzanił cię za nieumyślność.
Podczas wieczornej drzemki Rossa miałaś najlepszy ubaw. Bitą śmietaną ozdabiałaś twarz młodszego brata, tak żeby wyglądał jak prawdziwy mężczyzna z dorysowanymi wąsami. To i tak nie pobiło tego jak przefarbowałaś jego włosy na zielono i biedaczek musiał czekać miesiąc aż wrócą do poprzedniego koloru. Nosił beani, a gazety dociekały się czy tymczasem nie ogolił się na łyso.
A pamiętasz jak zrobiłaś Rocky'emu kucyka na czubku głowy, szybko zrobiłaś zdjęcie i opublikowałaś w necie? W zemście zamknął cię w garderobie, co nawet nie było zemstą. W końcu miałaś czas na policzenie wszystkich par butów.
Tak, kurwa, pamiętam.
CDN...
----------------------------------------------------------------
Witam. A jednak pierwszy One Shot jest mojego autorstwa.
Nudziło mi się i wyszło coś takiego.
Liczę na komentarze ;)
Tej historii będą jeszcze dwie części.
~Alex <3
Moim zdaniem zakładanie bloga na starym blogu jest idiotyczne o ile zmienia się adres ur bloga... Zrobiłaś to samo co Abi. Zmiana adresu url to nie jest dobry pomysł. Bo poprzedni obserwatorzy nie mają tego nowego w zaobserwowanych linkach tylko ten stary i nie wiedzą, że dodałas jakiś nowy post (chyba, że zaobserwowali ten blog od nowa)... Alex, proszę. Radzę ci byście razem z Veronicą założyły nowego bloga na nowym adresie... A tego usuń czy coś. Lepiej na tym wyjdziesz. Bo będziesz tylko myśleć, że masz dużo obserwatorów, ale nikt cię nie czyta. Naprawdę radzę ci to zrobić.
OdpowiedzUsuń~Britt
Na to samo wyjdzie :)
UsuńZaczynac tu od nowa czy tam...
Dobrze zrobiłaś, że zmieniłaś adres na stary, ale w notce na "taniec uczuć" wciąż jest ten stary xD Zmień jeśli możesz bo nikt nie trafi na ten blog.
Usuń~Britt
Może ludzie nie komentuja bo po prostu nie podoba im sie to co piszesz. A jesli chcesz szczerej opinii to ja osobiscie twierdze ze to jest slabe. Sorki
OdpowiedzUsuń~Kotka55
Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, ale po prostu wyleciało mi to z głowy.
OdpowiedzUsuńOne Shot - dla mnie bardzo fajny :D Co z tego, że nie jest o Raurze. Ja shippuję tą parę, ale fajnie czasami poczytać coś innego :) Mam nadzieję, że dokończysz tego One Shota ^^
Cieszę sie, że ten one shot jest o Rydel. To bardzo fajna dla mnie odmiana nareszcie poczytać o czyms innym :D Czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuń